[...] Wykład religii greckiej w podręcznikach i kompendiach dostępnych polskiemu czytelnikowi jest podporządkowany dwóm tezom: po pierwsze, bogowie greccy byli niesłychanie ludzcy, zachowywali się i odczuwali jak śmiertelnicy; po drugie, bogowie greccy byli upersonifikowanymi siłami przyrody, gdyż człowiek zanim stworzył naukę, deifikując naturę nadawał jej sens. Obie tezy są niesłuszne, choć nie pozbawione podstaw. Przyjrzyjmy się im bliżej.
Niezmiernie sugestywny obraz bogów podobnych do ludzi, tyle że wiecznie pięknych i młodych, zawdzięczamy greckim mitom. Któż ich nie czytał! Mity zalecane się przez polonistów, uczniowie wychodzący z kulturalnych domów mają już za sobą ich lekturę, gdy przychodzi w szkole do opowiadania dziejów Grecji. Stąd antropomorficznego charakteru wierzeń Greków nie trzeba im tłumaczyć, wiedzą o nim doskonale i, na nieszczęście, trwale.
Ale mity są religią! Grecy nie wierzyli w mity, tak jak Żydzi i chrześcijanie wierzą w historie opowiedziane w Biblii, choć traktowali je w sposób jak najbardziej poważny. Niełatwo jest nam to zrozumieć, gdyż pod wpływem chrześcijaństwa przywykliśmy traktować wyobrażenia o bóstwie jako podstawowy element religii (proszę zwrócić uwagę, że w języku polskim "wierzenia" i "religia" to synonimy). Tymczasem religia Greków, podobnie jak znaczna część religii starożytnych, należy do takiego typu, w którym ważny jest kult, a nie doktryna. Każdy Hellen wiedział, że powinien składać ofiary i dary bóstwom, uczestniczyć w modlitwach i świętach na ich cześć, razem ze swymi współobywatelami lub, w przypadku niektórych kultów, z członkami rodzin. To, co myślał o bogach, którym ofiary składał, było jego prywatną sprawą.
Wyobrażenia o bogach były dziedziną mitów. Kształtowanie ich należało w Grecji przede wszystkim do poetów, a nie do kapłanów, jak to się działo w przytłaczającej większości wschodnich cywilizacji. Religia helleńska na ogół obywała się bez kapłanów w ścisłym tego słowa znaczeniu. Sprawowaniem obrzędów zajmowali się w imieniu społeczności urzędnicy. Niektórzy z nich służyli wyłącznie bogom, inni łączyli czynności, które my zakwalifikowaliśmy jako świeckie, z sakralnymi (każda niemal funkcja publiczna miała w Grecji swój aspekt religijny). Znamy wprawdzie takie kulty i takie działania, które musiały być sprawowane przez kapłanów, były to jednak wypadki rzadkie. W każdym razie nie tworzyli oni osobnego stanu, działali w izolacji, służąc określonemu bóstwu (nie miało sensu nazywanie kogoś kapłanem w ogóle, trzeba było dodać od razu imię boga lub bogini).
Poeci mogli dowolnie kształtować materię mitów. Nie istniał żaden tekst święty zawierający opowieści o bogach i herosach w postaci obowiązującej. Mitów było bardzo wiele, a każdy z nich występował (lub mógł występować) w kilku wariantach. Każdy poeta, każdy człowiek interesujący się nimi poważniej, mógł wybrać pewne postacie mitów a odrzucić inne, zmienić ten lub inny mit w sposób mniej lub bardziej twórczy. Mógł pokusić się o stworzenie systematycznego porządku w ogromnej ich masie (jak to uczynił Hezjod, twórca Teogonii, poematu o narodzinach bogów żyjących na przełomie VIII i VII wieku p.n.e.). Nikt jednak nie pretendował do narzucenia innym takiej, całościowej koncepcji. Zdarzało się, że jeden i ten sam poeta opowiadał w różnych okresach swojego życia różne rzeczy o tym samym bogu i herosie. [...]
Z tego co powiedziałam, wynika, mam nadzieję jasno, że choć mity do religii "przystają", to jednak nie można na ich podstawie budować charakterystyki bogów.
Nie neguję przy tym antropomorficznego charakteru religii greckiej. Ludzie zwykle mają skłonność do wyobrażania sobie bóstw na swoje podobieństwo. Wiedział już o tym poeta grecki Ksenofanes (około 570-470 roku p.n.e.), który napisał wielce trafne na ten temat strofy:
"Gdyby tak woły i konie, i lwy obdarzyć rękoma, aby jak ludzie rękoma malować mogły i tworzyć, wtedy konie do koni, a woły do wołów podobne kształty by bóstw malowały i takie przydały im ciała, jakie z własną postacią każdego byłyby zgodne" (tłum. W. Appel).
Antropomorficzny obraz bogów, zwłaszcza w jego skrajnej formie, takiej jaką znajdujemy w poematach Homera, okazuje się nieprzydatny, gdy chcemy zrozumieć religię: to znaczy kult. Na jego gruncie spotykamy odmienny sposób pojmowania bóstwa, który najłatwiej nam będzie zrozumieć, jeśli zamiast wyobrażać sobie świat bogów jako zbiór postaci o jasno zarysowanych sylwetkach, przyjmiemy, że Grecy mieli świadomość istnienia całej sfery sił (lub energii) boskich, które manifestowały się w rozmaity sposób. Wszystko to, co wykraczało poza normalność, codzienność: piękno, wielka siła, potężne pasje, mądrość, odwaga, burzące zwykły porządek zjawiska przyrody, budzące zachwyt lub lęk, wynikało z boskiej obecności.
Tak, Afrodyta była istotą piękną, ale i samym pięknem, objawiała się we wszystkich rzeczach pięknych, które stawały się nimi właśnie poprzez jej interwencję. Bóstwo było w sile atlety, w czynie odważnym, w erotycznym popędzie. Choć bóstwo dla Greka było uchwytne tylko w jego manifestacjach, nigdy nie utożsamiał go z tym, w czym się objawiało.
Cała sfera sacrum stanowiła jedność, była bóstwem, ale jednocześnie podlegała podziałowi na liczne siły, które Grecy określali mianem bogów i bogiń (theos, thea, liczba mnoga theoi, theai) demonów (daimon, daimonones) i herosów. Siły te, o działaniu różnorakim i różnej potędze, były ze sobą w stanie walki. Przekonanie, że kosmos jest terenem, na którym rozgrywają się konflikty między siłami boskimi, kryje się za najrozmaitszymi opowiadaniami mitologicznymi o walkach między bogami i pokoleniami bogów.
Ten właśnie sposób widzenia świata bogów jest szczególnie trudny do przyjęcia dla ludzi przywykłych do bóstwa monoteistycznego, dla których sprzeczności w sferze sacrum byłyby absurdalne. Efektem tego wewnętrznego oporu jest skłonność do anegdotycznego ich traktowania. Jeśli bogowie są podobni do ludzi, wobec tego kłócą się i walczą ze sobą dokładnie tak, jak to czynią ludzie. Oczywiście i ten sposób pojmowania wzajemnych stosunków między bogami jest w greckiej myśli obecny (zwłaszcza w literaturze późnej, gdy myślenie mityczne było już martwe), ale współistnieje z nim znacznie głębsze pojmowanie porządku w kosmosie jako równowagi powstającej w wyniku działania sił sprzecznych, wzajemnie się neutralizujących.
Bogowie pojmowani byli jako siły, a nie osoby o wyraźnie zarysowanych konturach. Łączyły ich pewne wspólne cechy, z których najważniejsze to: nieśmiertelność (ale nie wieczność, gdyż zostali oni zrodzeni przez starsze od nich siły, takie jak Chaos, Noc, Ziemia, Niebo, których nie antropomorfizowano i które nie były przedmiotem kultu), potęga (ale nie wszechmoc, ograniczała ich obecność innych bogów i Mojra - prawo rządzące kosmosem, której nie mogli ignorować), ludzka postać i podobne do ludzkich sposoby postępowania. Nie byli bynajmniej wszechwiedzący (jak Bóg chrześcijan), zakres ich wiedzy zgodny jest z ich indywidualną naturą (Zeus nie wie, czy może uratować od śmierci swego syna na polu walki pod Troją, Demeter nie wie, co się stało z jej córką, natomiast Apollo może wyjaśnić przyszłość itd.). Różnicą ich nade wszystko sfery działania, które sygnalizują nam przydomki bogów. [...]
*Wg wyd. E. Wipszycka, O starożytności polemicznie, Warszawa 1994, s. 31-36.